|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
vendi.
Dołączył: 10 Sty 2008
Posty: 1262
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tam, gdzie powinnam być.. Płeć:
|
Wysłany: Nie 14:53, 09 Maj 2010 Temat postu: Po drugiej stronie mroku. - vendi. |
|
|
Po drugiej stronie mroku.
Can you still see the heart of me?
All my agony fades away
when you hold me in your embrace
~ Within Temptation – All I Need
Prolog
Wiedziałam, że ten moment nadejdzie, ale nie spodziewałam się, że tak szybko. Dziś mijał termin do poznania mojej decyzji. Przez ostatnie dwa miesiące działy się same złe rzeczy i to przeze mnie. Dostałam szansę to naprawić. Ale z tą szansą wiążą się pewne konsekwencje. Czy wrócę się o pół roku wstecz i zmienię przeszłość czy zostanę w teraźniejszości i pogodzę się ze skutkami tego co robię. Wybór był trudny. Albo cofam się i ratuję mamę przed śmiercią i nigdy nie spotykam Erica, lub zostaję tu z nim i godzę się z jej śmiercią. Aaron powiedział, że sama muszę zdecydować co wybiorę.
Ale ja wybrałam inną opcję. Możliwą opcję, przez którą nikt nie ucierpi. No, chyba że ja, bo ta opcja będzie dla mnie bolesna.
Lecz tylko dzięki tej opcji będę wiedziała, jaką podjąć decyzję.
Rozdział 1
Powrót do koszmaru
- Chce pani może coś do picia?
Z zamyśleń wyrwał mnie głos stewardesy, która słodkim i kulturalnym głosem zapytała mnie, czy chcę coś do picia.
- Może być sok pomarańczowy. - odpowiedziałam neutralnym tonem
Kiedy stewardesa odeszła z ciepłym uśmiechem na twarzy, założyłam słuchawki na uszy i zabrałam się do kontynuowania przerwanego mi przed chwilą czytania książki „Wampiry z Morganville”. Jest to kolejna książka o wampirach, którą czytam. Tata mówi, że mam obsesję, ale ja po prostu kocham krwiożercze wampiry.
Po długim czasie dostałam upragniony sok i odłożyłam książkę do torby. Mój lot jeszcze nie potrwa za długo, więc lepiej już wszystko pochować, żeby niczego nie zgubić, tak jak ostatnio. Ostatnim razem zostawiłam w samolocie torbę z rzeczami od cioci Margaret dla mojego taty. Miałam potem trudności z odzyskaniem jej. Dlatego tym razem wolę taką sytuację ominąć.
Kiedy chowałam resztę rzeczy, przysiadł się do mnie jakiś obcy koleś, choć przez cały lot siedziałam sama, co dla mnie było korzystne bo mogłam się wyłożyć na potrójnych siedzeniach. Spojrzałam na niego spode łba. Siedział uśmiechnięty z rękami na kolanach.
- Cześć. – powiedział do mnie nieznajomy
Przez chwilę patrzyłam się na niego z uniesionymi brwiami. Otrząsnęłam się i odpowiedziałam ostrym głosem, co kompletnie nie pasowało do tej sytuacji.
- Uważam, że najpierw powinieneś zapytać, czy możesz się dosiąść.
Chłopak uśmiechnął się pogodnie. To był taki słodki uśmiech. Pasujący do jego rozdętego ego.
- Przecież i tak odpowiedziałabyś, że mogę. – powiedział pokazując rząd śnieżnobiałych zębów.
Uniosłam jedną brew. Miałam ochotę prychnąć, ale pomyślałam, że w tej sytuacji nie będę zachowywać się jak rozpuszczona dziesięciolatka. Jeśli on myślał, że zacznę z nim flirtować, to chyba na łeb upadł. Żeby on chociaż był ładny.
- No nie wydaje mi się. Posłuchaj mnie, jeśli myślałeś, że jak się dosiądziesz do mnie to zacznę z tobą flirtować to chyba na łeb upadłeś. Nie jestem słodką lalunią, którą pasjonuje podrywanie myślących tylko o swoim wyglądzie sportowców. Więc jeśli to tyle z twojej strony to możesz już iść, bo chciałabym zostać sama.
Ostatnie zdanie wypowiedziałam na tyle ostro, na ile było mnie stać. Widać, głupio mu się zrobiło, bo od razu zrzedła mu mina i wstał, wkładając ręce do kieszeni i wrócił na swoje stare miejsce. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Schowałam komórkę do kieszeni spodni, założyłam na siebie bluzę, bo na pokładzie zrobiło się bardzo chłodno i dopiłam resztki soku pomarańczowego, który był taki słodki, jakbym zamówiła sok z truskawek. I w ciszy czekałam na koniec mojego lotu.
Włożyłam klucz do zamka u drzwi wejściowych domu. Klucz nie chciał się przekręcić. Nacisnęłam złotą klamkę i naprawdę się zdziwiłam. Pierwszy raz tata zostawił otwarte drzwi. Weszłam do turkusowego holu i odłożyłam swoje buty. Z torbą w ręce weszłam do kuchni po coś do picia, bo po półgodzinnej jeździe taksówką męczyło mnie pragnienie, ale nagle stanęłam jak wryta. Usłyszałam głośny grzmot. Dopiero parę sekund później zorientowałam się, że to moja torba, która wypadła mi z ręki.
Byłam w szoku. Z otwartymi oczami i buzią patrzyłam jak jakaś laska w ręczniku cmokała mojego tatę. Moje oczy zrobiły się wilgotne od łez. Tata spojrzał w moją stronę i zdziwił się tak, jakbym spadła z księżyca. Przestał obejmować wytapetowaną lalkę i spojrzał na mnie z wyrzutem. Próbował coś powiedzieć, ale mowa odmówiła mu posłuszeństwa. W końcu zebrał się na odwagę i wyksztusił parę słów.
- Alyson, co ty robisz tak wcześnie w domu?
- Cierpię?! - warknęłam
- Kotku, to nie to co myślisz.
- Naprawdę? – warknęłam - A skąd wiesz co ja myślę?! Bo od paru tygodni jakoś nie masz dla mnie czasu, ale już teraz wiem dla kogo masz!
- To nie jest prawda.
- Tak? To jaka jest?
- Prawda jest taka, że…
- Pozwól, że dokończę za ciebie – przerwałam mu – Prawda jest taka, że zapomniałeś co jest ważne i na pierwszy plan poszło twoje szczęście…
- Alyson.. – przerwał mi
- I ja po prostu nie wierzę… - kontynuowałam – Nie wierzę, że sądziłeś, że ktokolwiek będzie w stanie zastąpić mamę!
Wzięłam torbę do ręki i wybiegłam z kuchni trzaskając drzwiami. Zamknęłam się w pokoju na klucz oddychając ciężko. Spakowałam więcej rzeczy do torby i rzuciłam się do okna. Jednym ruchem otworzyłam je, bo już miałam wprawę, bo nie pierwszy raz uciekam z domu. Zawiesiłam torbę na najbliższej gałęzi i stanęłam na framudze okna. Dawno tego nie robiłam, ostatnim razem jak miałam 12 lat, kiedy moi rodzice się pokłócili tak, że mama spała w pokoju gościnnym dwa miesiące.
Postawiłam nogę na gałęzi pod moim oknem. Gałąź lekko się zachwiała. Delikatnie postawiłam drugą nogę. Gałąź opadła nieco w dół. Zrobiłam kolejny krok. Wzięłam torbę i zeskoczyłam na niższą gałąź. Spojrzałam na okno w salonie. Tata siedział z tą laską na kanapie. On miał twarz schowaną w dłoniach a ona głaskała go po plecach. I dobrze, niech cierpi. Zeskoczyłam z drzewa i pobiegłam w stronę lasu.
- Otworzę! – usłyszałam głos Lily, kiedy zadzwoniłam do drzwi jej domu.
Byłam zła i jednocześnie przygnębiona. Lily otworzyła drzwi a z moich ust padło tylko jedno pytanie.
- Lily, czy mogę u ciebie zamieszkać?
Rozdział 2
Powitanie kłopotów
- Lil, co byś zrobiła na moim miejscu teraz?
Zapytałam przyjaciółki zupełnie bezbarwnym tonem. Od dwóch dni nie mogę nic wymyślić.
- Cóż.. No wiesz Alys, ja nigdy się z czymś takim nie spotkałam.. – wybąkała zakłopotana – Ale gdybym naprawdę była na twoim miejscu to zaczęłabym prowadzić pamiętnik. Mogłabyś tam wszystko archiwizować i dać głowie odpocząć.
- Tak, a potem sprzedać jako światowy bestseller. – zaśmiałam się.
- Ale ja mówię poważnie. Myślę, że to ci pomoże.
- Ok… - zamyśliłam się. – To dobry pomysł. Lecę po jakiś notes.
- Ej, a co jak spotkasz tatę?
- Po pierwsze: ja nie mam ojca. Po drugie: nie wiem.
- To pojadę z tobą.
poniedziałek, 27.07.2009
Drogi Pamiętniku!
Od śmierci mojej mamy w wypadku samochodowym nie mogę się otrząsnąć. Lily powiedziała, że tylko ty jesteś mi w stanie teraz pomóc. Więc dzisiaj cię zaczynam prowadzić. Zobaczymy jakie przynosisz efekty.
Tata… nie, to nie jest mój tata. Pan o takim samym nazwisku wydzwania do mnie co sekundę ale i tak odrzucam za każdym razem i szczerze mówiąc, zaczyna mnie to nudzić.
Hayley już o wszystkim wie i wspiera mnie na odległość, bo w tym czasie opala się na Bahamach.
Matt uważa, że zbyt dramatyzuję ale jak zwykle uważam, że nie. Ciekawa jestem co on by zrobił gdyby zobaczył tat.. pana o tym samym nazwisku z jakąś panną w ręczniku. Bo na pewno by nie skakał z radości.
Kiedy pojechałam z Lily do sklepu okazało się, że mój tata tam jest i musiałam się schować w samochodzie, więc Lily ciebie kupiła. Podobno wypytywał ją o mnie i był z tą całą Penelope, ale Lily powiedziała, że nie ma ze mną żadnego kontaktu.
Śpię sobie w niebieskim pokoiku gościnnym. Nienawidzę tego koloru, ale muszę go zaakceptować. Rodzice Lily chętnie się zgodzili i obiecali dotrzymać tajemnicy.
Jeremy praktycznie cały czas podsłuchuje moje rozmowy z Lily pod drzwiami jej pokoju. Często go przyłapujemy. Jest nawet spoko. Kiedyś Cindy się do niego przystawiała, ale nie ma szans, kiedy ja jestem w pobliżu. Lindsay powiedziała mi kiedyś, że słyszała jak zwierzał się Timowi, że się we mnie buja.
Ok, rozpisałam się. Kończę na dziś.
- Co zamierzasz zrobić z panem o takim samym nazwisku? – zapytała Lily, kiedy piłyśmy herbatę na tarasie jej domu.
- Nie wiem. Na razie go unikam. – nagle coś mi się przypomniało – Lil, jak długo mogę tu zostać? Wiem, że jestem problemem, więc jak coś będzie nie tak to powiedz a wynajmę pokój w naszym pensjonacie.
- Nawet tak nie mów, Alyson. Nie jesteś żadnym problemem. Słuchaj, idę sobie zrobić następną, też chcesz?
- Jasne.
Podałam jej szklankę i wstałam, żeby pospacerować po ogrodzie. Zatrzymałam się przy jabłoni. Prawą dłoń położyłam na korze i zamknęłam oczy. To tutaj byłam, to tutaj stałam, to samo tutaj robiłam, kiedy dowiedziałam się o śmierci mamy.
Odpłynęłam myślami do tego zdarzenia.
- Hay! – zawołałam – Jer ukradł nasze walentynki!
Rzuciłam się za nim w pościg. Razem z Lily i Hayley buszowałyśmy po całym domu za nim. Byłam z nich najszybsza i znalazłam Jeremiego w ogrodzie. Wybiegłam do niego i przyśpieszyłam, bo zaczął nam uciekać.
- Stój Jeremy! – krzyknęłam
- Nigdy! – odkrzyknął.
Postanowiłam zatrzymać się przy jabłoni. Nagle zza sąsiedniego drzewa usłyszałam głos ojca Lily.
- Greg, tak mi przykro. Jak to się stało? – chwila ciszy – Zginęła w wypadku? Carmen zginęła w wypadku?
Zatkało mnie. Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam.
- Dopilnuję, żeby Alyson się nie dowiedziała. – obiecał pan White.
Poczułam jak nogi mi się uginają i obraz zaczął znikać.
Poczułam, że z mojego oka poleciała łza. Starłam ją palcem. Westchnęłam i odgoniłam wstrętne wspomnienie z dala od teraźniejszości. Usłyszałam za sobą kroki i odwróciłam się z myślą, że to Lily. Ale wtedy mnie zamurowało.
- Witaj, Alyson.
- Cześć, Penelope. – rzuciłam i poszłam w kierunku domu.
- Poczekaj!
- Zmuś mnie!
- Powiem twojemu ojcu gdzie jesteś!
- Ja nie mam ojca! I.. śmiało, dzwoń do niego! Ale zanim on tu będzie, to mnie już nie będzie!
- Alyson, nie traktuj go tak!
- Oh, czyli teraz to ja jestem ta zła, tak?!
- Chodzi o to, że on bardzo się o ciebie martwi. Od trzech dni nie dajesz znaku życia! Nie wytrzymałby, gdyby przeżył to po raz drugi!
Zatrzymałam się gwałtownie. Po raz drugi?
- Nie mieszaj do tego mamy!
- Staram się ci to wytłumaczyć! Jako twoja przyszła macocha muszę cię wychować po swojemu!
- Macocha?! Nie w tym życiu! Rada na przyszłość: Kup sobie kota i jego wychowaj! A mi daj spokój!
- Twój tata i ja jesteśmy zaręczeni!
Pokazała dłoń, na której był pierścionek mamy. Ten pierścionek należał do mnie. Mama mi go dała trzy tygodnie przed śmiercią ale niedawno go zgubiłam. Ale już wiem, gdzie się zapodział.
Podeszłam do Penelope i jednym ruchem zdarłam jej pierścionek z ręki.
- To jest mój pierścionek! Jak ci tak zależy na moim tacie, to wiedz, że nigdy nie będziesz na miejscu mojej mamy! NIGDY!!!!!
Wrzasnęłam i uciekłam do domu zatrzaskując drzwi. Pobiegłam do swojego pokoju i wykręciłam numer do taty.
- Alyson, skarbie. Jak dobrze, że dzwonisz. Gdzie jesteś? – zapytał z ulgą
- Jak mogłeś? Jak mogłeś to zrobić!!! – wrzasnęłam, ale głos mi się łamał z rozpaczy.
- Alys. Ja Kochan Penelope i chcę z nią być.
- Masz prawo do miłości, ale nie masz prawa wciskania jej na miejsce mamy!!
- Tak będzie lepiej.
- Lepiej?! Dla kogo?! Dla niej?! Jak mogłeś dać jej pierścionek mamy?
- Jest dla mnie ważna…
- Tak samo, jak dla mnie ten pierścionek! Należy do mnie! Mama mi go dała! A ty go dałeś Pelenope! Ale teraz ja go mam z powrotem! Ukradłeś go, prawda? Miesiąc temu! Ukradłeś go w celu dania go Penelope jako pierścionek zaręczynowy!
- Tak mi przykro.
- Nie odzywaj się do mnie!
Rozłączyłam się i wyjęłam kartę z telefonu. Rzuciłam się na łóżko, zakładając pierścionek mamy na palec. Poparzyłam się po pokoju. Inaczej wyglądał, kiedy spałam tu z Hayley dwa lata temu. Wtedy był fioletowy, a teraz taki niebieski. Rzuciłam okiem na drzwi. Wyczułam za nimi czyjąś obecność. Jeremy. Wstałam na palcach i podeszłam do drzwi. Położyłam rękę na klamce i gwałtownie ją przycisnęłam przyciągając do siebie drzwi. Jeremy upadł na podłogę z szklanką w ręce.
- Znowu podsłuchiwałeś.
- Hm.. Przykro mi, że masz taką sytuację w życiu. Ja bym się załamał, gdybym przechodził coś takiego.
- Taa.. dzięki za pomoc! – warknęłam
- Sorry.
- Jak jeszcze raz cię przyłapię pod moimi drzwiami to pożałujesz.
- Dobra, dobra.
Poszedł w stronę swojego pokoju. Odwróciłam się i zamknęłam drzwi do mojego pokoju.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez vendi. dnia Pią 16:58, 14 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Carmell.! szaleniec :D
Dołączył: 19 Lut 2010
Posty: 563
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: nibylandia XD Płeć:
|
Wysłany: Nie 18:30, 09 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam tylko sam początek i tak samo jak Shai. dziwnym językiem to piszesz. Pogubiłam się, i za dużo szczegółów, jak na moje oko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Monika
Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 687
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: No z Paryża.. A z okna mam widok na Wieżę Eiffla xD Płeć:
|
Wysłany: Pon 15:13, 10 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Według mnie vendi pisze normalnie. Może być fajna książka xD. Wkej następne rozdziały ;D
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Carmell.! szaleniec :D
Dołączył: 19 Lut 2010
Posty: 563
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: nibylandia XD Płeć:
|
Wysłany: Pon 20:51, 10 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Trochę pokręcone, ale może być
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Distory
Dołączył: 10 Sty 2008
Posty: 1803
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z domu. Płeć:
|
Wysłany: Wto 17:08, 11 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Carmell.! szaleniec napisał: | Trochę pokręcone, ale może być |
A co w tym pokręconego?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Carmell.! szaleniec :D
Dołączył: 19 Lut 2010
Posty: 563
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: nibylandia XD Płeć:
|
Wysłany: Wto 17:57, 11 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Nie wiem. Skoro piszę na moje oko, to znaczy, że nie potrafię tego wytłumaczyć. Moim zdaniem pokręcone i tyle.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vendi.
Dołączył: 10 Sty 2008
Posty: 1262
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tam, gdzie powinnam być.. Płeć:
|
Wysłany: Wto 19:46, 11 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Monika napisał: | Według mnie vendi pisze normalnie. Może być fajna książka xD. Wkej następne rozdziały ;D |
Następne? Ledwo pierwszy skończyłam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Monika
Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 687
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: No z Paryża.. A z okna mam widok na Wieżę Eiffla xD Płeć:
|
Wysłany: Czw 17:21, 13 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Aha To jak skończysz xD Poczekam, mam dużo czasu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vendi.
Dołączył: 10 Sty 2008
Posty: 1262
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tam, gdzie powinnam być.. Płeć:
|
Wysłany: Pią 16:53, 14 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
wkleiłam drugi do pierwszego postu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Shaiya
Administrator
Dołączył: 05 Sty 2008
Posty: 1823
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: A z polski! Bo głupiemu bocianowi nie chciało sie lecieć na karaiby! Płeć:
|
Wysłany: Sob 10:19, 15 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Błagam, czy na świecie nie ma innych imion? O_O'
Skorzystajcie z generatora, albo czegoś...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
vendi.
Dołączył: 10 Sty 2008
Posty: 1262
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tam, gdzie powinnam być.. Płeć:
|
Wysłany: Nie 9:14, 16 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
jezu, a może mi się takie podobają?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Shaiya
Administrator
Dołączył: 05 Sty 2008
Posty: 1823
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: A z polski! Bo głupiemu bocianowi nie chciało sie lecieć na karaiby! Płeć:
|
Wysłany: Nie 10:53, 16 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Wierz mi, książka z takimi samymi imionami jak masa innych nie zdobędzie uznania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Monika
Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 687
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: No z Paryża.. A z okna mam widok na Wieżę Eiffla xD Płeć:
|
Wysłany: Nie 13:41, 16 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Ale przecież vendi jej nie będzie wydawać. Myślę, że pisze po prostu dla frajdy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Shaiya
Administrator
Dołączył: 05 Sty 2008
Posty: 1823
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: A z polski! Bo głupiemu bocianowi nie chciało sie lecieć na karaiby! Płeć:
|
Wysłany: Nie 17:04, 16 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
ale szczerze to dziwnie się to czyta. jak ogladasz np. VD (ma szczeście, że nigdzie nie dała Damona XDD) to dopasowywujesz charaktery do imion i potem jest zdziwko bo ci się nie zgadza
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Monika
Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 687
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: No z Paryża.. A z okna mam widok na Wieżę Eiffla xD Płeć:
|
Wysłany: Nie 18:02, 16 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
no ale ludzie przecież mają takie same imiona. Przykład? Ty Shai i teściowa. Macie takie same imiona i całkiem różne charaktery.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|